31 grudnia 2013

Sylwestrowe przygotowania - co użyję, co założę?

Pamiętacie swoje studniówki i ten szał przygotowań do tej jednej, wyjątkowej nocy rozpoczynający się już na kilka dni przed nią? Wiem, że niektórzy też tak przeżywają Sylwestra - jako tą jedyną, wyjątkową noc w roku. Ja do tej pory niemalże każdego mojego Sylwestra spędzałam w gronie najbliższych na domówkach, a więc nie w szpilkach i 'balowej' sukience - w ten sposób szczęśliwie unikałam tego małego stresu w trakcie 'wielkich' przygotowań i traktowałam to wszystko z przymrużeniem oka. W tym roku też podchodzę do tego raczej z dystansem, mimo że wybieramy się na hmm... prawdziwy bal, można by rzec! :D


Szykowanie się zaczynam od paznokci. Do tej pory malowanie ich potrafiło mi zepsuć nerwy przed każdą imprezą - lakier zwykle nie chciał zaschnąć tak szybko jak tego potrzebowałam, a jak już byłam pewna że wysechł, to w najmniej oczekiwanym momencie potrafił on zejść z paznokcia. Sama się sobie dziwię, że dopiero niedawno zdecydowałam się na kupienie porządnego wysuszacza i utwardzacza lakieru, o którym pisałam tutaj (KLIK). To małe czerwone cudeńko potrafi skrócić mój czas spędzony nad pielęgnacją paznokci do zdecydowanego minimum. Dzisiaj, w tym szczególnym dniu, zdecydowałam się na piaskowy brokat od P2, który zakupiłam podczas mojej ostatniej wizyty w drogerii DM w Niemczech. Dotychczas nie przepadałam za brokatowymi lakierami, ale w takim piaskowym wydaniu wyglądają przepięknie! Zresztą, co to za Sylwester bez brokatu? ;) Lakier P2 o numerze '060 - strict' zachwycił mnie bardzo szybkim zasychaniem, więc w zasadzie wysuszacz lakieru nie był mi potrzebny. Bardzo podoba mi się również to, że w każdym świetle wygląda on odrobinę inaczej - czasem jest ciemnoszary, czasem bardziej srebrny, czasem nawet delikatnie fioletowy. Zobaczcie same!








Piaskowe lakiery mają to do siebie, że schną znacznie szybciej niż zwykłe i dają lepsze krycie, dlatego też świetnie nadają się, jeśli nie masz zbyt dużo czasu na przygotowania. Jeśli jednak decydujesz się na zwykły lakier, albo co gorsza wykonane od podstaw zdobienie - warto nałożyć pierwszą warstwę lakieru dzień wcześniej, aby skrócić czas malowania paznokci tuż przed wyjściem. No i wtedy już wysuszacz obowiązkowy!


Koki, upięcia i wszelkie inne wymyślne fryzury są zdecydowanie nie dla mnie - nie umiem ich sobie sama wykonać, szybko mi się rozwalają (zwykle już podczas próby czesania się), a na fryzjera wolę się nie decydować - nie chciałabym skończyć z jakąś tandetną fryzurką oblepioną toną lakieru. Jestem posiadaczką idealnie prostych włosów, które na specjalne okazje zazwyczaj zamieniam w loki lub intensywne fale. Najczęściej w tym celu sięgam po lokówkę o niedużej średnicy. W mieszkaniu we Wrocławiu mam do dyspozycji tylko prostownicę, więc to właśnie z jej pomocą zakręcę sobie moje włosy - bardzo lubię efekt, jaki daje prostownica. Aby ochronić moje kosmyki przed wysoką temperaturą zakupiłam spray Schwarzkopf Taft Heidi’s Heat Styles Heat Protection Spray - nigdy wcześniej go nie miałam, dlatego trochę się obawiam, bo nie lubię stosować nieznanych mi wcześniej kosmetyków przed wielkim wyjściem, ale zaryzykuję, gdyż swój sprawdzony spray zostawiłam w domu u rodziców. Mimo że ma raczej negatywne opinie na Wizażu (sprawdziłam dopiero po zakupie), dam mu szansę i trzymam kciuki, że wypadnie chociaż przyzwoicie. Loki utrwalę lakierem Schwarzkopf Taft Stylist Selection, który dostałam do przetestowania w ramach Programu Nowości drogerii Rossmann i już wiem, że u mnie sprawdza się on bardzo dobrze. Ale wróćmy jeszcze na chwilkę do mycia - użyję szamponu L'oreal Elseve Fibralogy, który negatywnie oceniałam tutaj (KLIK), gdyż nie zwiększał on wyraźnie objętości moich włosów, ale podczas ostatnich kilku myć względnie się polubiliśmy i cieszę się, że dałam mu szansę. Objętości nadal jakoś wybitnie nie zwiększa, ale włosy ładnie się po nim układają. Nie obędzie się także bez maski Serical Crema al Latte, którą bardzo lubię. I oczywiście Tangle Teezer, z którym nigdy się nie rozstaję.


Jeśli chodzi o to, co założę - w szafie w domu u rodziców mam sporo sukienek, dlatego kategorycznie zabroniłam sobie kupowania nowej. Do niemalże ostatniej chwili przed sylwestrem byłam pewna że założę inną, kobaltową, wiązaną na szyi, ale niestety, okazała się na mnie nieco za luźna i źle się w niej czułam. Dlatego też w tym roku wybrałam swoją ulubioną sukienkę, w której jednak dawno nigdzie nie byłam. Czarna, rozkloszowana mini z koronkowym gorsetem to moja idealna wersja klasycznej 'małej czarnej', która zawsze sprawdza się na takie większe okazje. Brokatowe buty podczas ostatniej imprezy na której w nich byłam okazały się bardzo wygodne, a w dodatku świetnie wyglądają w zestawieniu z tą sukienką. Do kompletu kopertówka i srebrna, drobna biżuteria. Klasycznie, bez przesady, ale z sylwestrowymi, błyszczącymi akcentami. Nie lubię być ubrana od stóp do głów na czarno, często sięgam po kolorowe dodatki, ale tym razem zupełnie mi nie przeszkadza, że wszystko jest w jednym kolorze, bo wszystko bardzo ładnie się komponuje. Pierwszy taki szczęśliwy i bezstresowy rok, kiedy to nic nowego do uzupełniania stylizacji kupować nie musiałam - wszystko znalazłam w swojej szafie, co bardzo mnie cieszy, gdyż uniknęłam tej stresującej bieganiny po sklepach.



A co z makijażem? To dopiero zagadka. Wiem, jakich kosmetyków użyję, ale nie mam pojęcia jeszcze, jaki efekt chcę osiągnąć - całość na pewno będzie srebrno-czarna i prawdopodobnie skuszę się na smoky eyes. Co z tego wyniknie - zobaczymy wkrótce.

Czas się zbierać i szykować, pozostało mi bardzo niewiele czasu! Szampańskiej zabawy i Szczęśliwego Nowego Roku kochane!



---------------------------------------------------------------------------
Kochane, mam do sprzedania śliczną sukienkę Cotton Club w rozmiarze 38,
idealna na studniówkę! 
Na mnie jest niestety za krótka :(
Może któraś z Was byłaby zainteresowana?
Klikając na zdjęcie, przeniesiecie się do aukcji na allegro. 

http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=3849877500

http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=3849877500

http://allegro.pl/ShowItem2.php?item=3849877500

30 grudnia 2013

Ostatnie pożegnanie z tegorocznymi świętami - mix zdjęć :)

Święta, święta i... kilkadziesiąt zdjęć, upamiętniających te cudowne chwile :) Oj, muszę przyznać, że na święta cieszyłam się jak dziecko i uwielbiam ten magiczny czas! I mimo że i tak udało mi się je przedłużyć o dwa dni, to jednak ciągle mi mało - z utęsknieniem więc będę wyczekiwała kolejnych! A żeby się jeszcze chwilę nimi nacieszyć, postanowiłam podzielić się z wami zdjęciami, które pokazują pewne akcenty i elementy świąt w moim domu :)


1 - W święta nie mogę się oprzeć robieniu karteczek dla moich najbliższych - na zdjęciu element kartki dla mojej mamy w trakcie rysowania ;) 2 - A tu z kolei kartka zadana na zajęcia - motyw przewodni - dzielenie się! - z żartobliwym akcentem 3 - Już od Mikołajków nastrajałam się na święta - myślałam, że nie przepadam za białą czekoladą (bo za słodka), a dzięki tej choinkowej wersji przekonałam się, że jest inaczej 4 - Jestem uzależniona od ciepłych kapcio-skarpetek i w zasadzie mogłabym je zacząć kolekcjonować! Te w norweskie wzorki dostałam od mamy na Mikołaja i uwielbiam je! 5 - Świeczki to nieodłączny element świąt, szczególnie jeśli pachną tak pięknie! Te upolowałam w niemieckim DMie. 6 - Na jarmarku świątecznym we Wrocławiu spróbowałam po raz pierwszy gorących kasztanów - a w smaku? dziwne, bardzo dziwne... 7 - Uwielbiam prezenty, tak samo dostawać, jak i dawać! Wyszukiwanie idealnych prezentów dla moich najbliższych pod choinkę zaczynam już na początku grudnia, albo i wcześniej! Na zdjęciu prezent od rodziców na Mikołajki ;)


 1- W domu u rodziców zawsze święta są widoczne w każdym kącie! Chociaż nigdy nie wkładamy prezentów do skarpet, a kominka nie posiadamy - na klamce zawsze skarpeta zawiśnie! Czyli tradycje po polsku z przymrużeniem oka ;) 2 - I znowu świeczki - zapach jabłka z cynamonem uwielbiam tak bardzo, jak zapach pierników, o czym rozpisywałam się kilka postów temu. 3 - Tego pana spotkałam na moim biurku i po prostu się rozczuliłam na jego widok! Mimo że to świeczka, pewnie nigdy go nie zapalę ;) 4 - A ten zestaw towarzyszy mi każdego roku od niepamiętnych czasów - mój ukochany Pan Bałwanek z dzieciństwa czasem siedzi sobie na tym parapecie przez calutki rok, a piernikowa chatka pojawia się w święta już od kilku lat i też pewnie nigdy jej nie zapalę. Pamiętam, że kilka lat temu jeszcze pachniała piernikiem! 5 - Nawet waciki mają swój nowy, świąteczny domek :)


 1 - W moim pokoju co roku pojawia się miniaturowa choineczka, do której moja mama przykleja jeszcze bardziej miniaturowe ozdoby. Wierzcie lub nie, ale te białe, niemalże niewidoczne 'nitki' to najbardziej miniaturowe lampki choinkowe, jakie udało nam się kupić! Wyglądają po prostu cudownie, jak kropelki wody. 2 - Ubieranie tej dużej, prawdziwej choinki w salonie zawsze zaczynamy na dzień przed Wigilią. To z kolei tradycja przypisana mi i mojemu tacie. 3 - A to? Rózga dla grzecznych? :D 4 - Ozdoby świąteczne muszą się wpisywać w kolorystykę pokoju, a jak! 5 - Bez 'obciachowego' świątecznego sweterka z reniferami ani rusz! 5 - Moje uwielbienie do reniferów przejawia się również w skarpetach! 6 - Mówiłam Wam już, jak bardzo podoba mi się ta moja miniaturowa choineczka? :D

 Pierniki, pierniki, pierniki! Dekorowanie ich to jedna z największych świątecznych przyjemności! Co z tego, że w moim wykonaniu może trwać nawet kilka godzin :D Warto!


A tu już ta prawdziwa choinka w salonie i... prezenty! Sami się śmialiśmy, że chyba byliśmy wyjątkowo grzeczni w tym roku, bo prezentów znalazło się pod choinką więcej, niż domowników! Oj, lubimy się obdarowywać.

 1 - Dla mojego pieska też znalazł się pod choinką prezent, przecież też był grzeczny w tym roku (taaa...) :D 2 - Maks nie bardzo jednak wiedział gdzie szukać i rozglądał się ze złej strony. Czyżby nie umiał czytać? 3 - Z naszą pomocą jednak odpakował swój prezent i już po chwili degustował... 4 - .... aż został po nim tylko papierek.
A tu rzut oka na niektóre z prezentów, jakie znalazły się pod naszą choinką - 1 - Mama doskonale wie, jak bardzo uwielbiam renifery! 2 - A ja z kolei reniferami dzielę się również z mamą, dając jej najcieplejsze i najsłodsze skarpetki, jakie znalazłam! 3 - Oglądaliście kiedyś Revenge? To na pewno przypadek i pewnie moja chrzestna nie wie, jak bardzo lubię ten serial, ale w moje gusta trafiła idealnie - prześliczny znak nieskończoności będzie często gościł na moim nadgarstku :) 4 - Odkąd z moim chłopakiem mieszkamy razem, on doskonale wie, że herbat dla mnie nigdy za wiele! Wie też, jak bardzo uwielbiam te z Czasu na Herbatę :) 5 - Mama zdradziła mi, że Cotton Ball Lights zakupiła dla mnie z myślą o świątecznym prezencie zanim one znalazły się na mojej wishliście - od dawna wiem, że podobają nam się te same rzeczy! 6 - Już teraz wiem, że przez cały rok nie będę musiała kupować żadnych słodyczy! 7 - Kubki świąteczne to obowiązkowy element wyposażenia mojego mieszkania - a są tak śliczne, że sięgam po nie w zasadzie nie tylko w święta :D W tle kawałek prezentu ode mnie dla mojej mamy - to prawdziwa miłośniczka Simsów (i mam to po niej!). 8 - Czeeeekoooolaaaaaadaaaaa!


I tak oto minęły jedne z najpiękniejszych świąt w moim życiu (a powtarzać to mogę co roku, bo każde są cudowne)! Miło było je przedłużyć sobie o jeszcze jeden dzień, przygotowując tego posta :) Mam nadzieję, że i wasze były takie wyjątkowe! A teraz zaczynamy przygotowania do Sylwestra!

27 grudnia 2013

Moje pierwsze zakupy w DM - niemiecki, świąteczny haul!

Cel osiągnięty - pierwsza wycieczka do Niemiec zaliczona, a przy okazji pierwsze zakupy w drogerii DM zrobione! Nie ukrywam, że był to właściwie jeden z głównych powodów wybrania się na tę wycieczkę ;) Kosmetyki Balea, Alverde i P2 są nam znane już od dość dawna - mieszkające w Niemczech blogerki już od dawna kuszą nas ślicznymi opakowaniami i cudownymi zapachami, które - jako jedne z najważniejszych cech tych marek - sprawiają, że zrobimy wiele, by te kosmetyki zdobyć. W Niemczech marki te (a przede wszystkim mam tutaj na myśli firmę Balea) to takie niemieckie odpowiedniki naszej rossmannowej Isany - a więc kosmetyki raczej tanie, z niższej półki. Te dwie wyżej wspomniane przeze mnie cechy czynią Baleę bardzo pożądaną marką i okazuje się, że za taką niską cenę otrzymujemy naprawdę wysoką jakość. Niestety, w Polsce marki te możemy kupić jedynie przez internet, w sklepach z niemiecką chemią czy na targach lub straganach, gdzie ceny są o wiele wyższe, niż początkowo. Tu też dostrzegam kolejny plus mieszkania we Wrocławiu - do niemieckich miast mam naprawdę blisko, a do najbliższego DMu w Zgorzelcu mogę dostać się nawet pociągiem (co by chłopaka nie zmuszać do biegania ze mną między regałami). Gdyby któraś z wrocławianek chciała wybrać się ze mną do Zgorzelca za parę miesięcy po kolejne zakupy pociągiem, jestem chętna - razem zawsze raźniej!

Przejdźmy jednak do tego, co już od dwóch tygodni chcę wam pokazać - a mianowicie, do moich zakupów!




Całe zakupy były bardzo zabawne, bo robione... w biegu ;) Do DMu zawitaliśmy dość późno, a mieliśmy przed sobą jeszcze jarmark świąteczny, który bardzo chcieliśmy zobaczyć. W dodatku widziałam po minie mojego ukochanego, że chciałby z tej drogerii wyjść jak najszybciej - chociaż zwykle jest bardzo cierpliwy, te przedświąteczne tłumy w galerii skutecznie go zniechęcały (i przyznam szczerze - mnie również!). Dlatego też chwyciłam po prostu te rzeczy, które przyciągnęły mój wzrok lub które znałam wcześniej i wiedziałam, że je potrzebuję. Stąd też duża dominacja marki Balea nad Alverde w moich zakupach - po prostu brakowało mi czasu, by zastanawiać się, co do czego służy (szkoda, że na tych kosmetykach nie ma etykiet również po angielsku - niemieckie napisy nie ułatwiały mi poszukiwań). Część rzeczy kupiłam z myślą o mnie, a część na prezent czy zamówienie najbliższych. Za euro zapłaciłam w tamtym okresie, 4,20 zł, zatem przybliżone ceny w nawiasach są w takim właśnie przeliczniku.






  1. Garnier natural beauty Shampoo Kakaobutter & Kokosöl - szampon masło kakaowe i olej kokosowy - bardzo żałuję, że w Polsce oferta Garniera jest tak okrojona i ograniczona - uwielbiam kosmetyki do włosów (i nie tylko!) z tej firmy, a zapach tego akurat szamponu jest po prostu bajeczny - to on sprawił, że szampon ten wpadł do mojego koszyka - 1,65 € (ok. 6,90 zł)
  2. Herbal Essences Verwöhnende Feuchtigkeit Shampoo Hello Hydration - szampon do włosów silnie nawilżający, do włosów przesuszonych, zniszczonych i "zmęczonych"- pamiętam czasy, kiedy Herbal Essences gościło bardzo często w mojej łazience, a dopiero podczas zakupów w Niemczech zdałam sobie sprawę z tego, że marki tej w Polsce bardzo dawno nie widziałam - wycofali ją całkowicie z Polskiego rynku? - 1,95 € (ok. 8,20 zł)
  3. Balea Jeden Tag Shampoo Vanille - szampon do codziennego stosowania włosów o zapachu wanilii - nie wiedząc jaki ktoś ma rodzaj włosów, warto wybrać właśnie ten szampon na prezent - 0,65 € (ok. 2,70 zł)
  4. Balea Volumen Shampoo Kirsche + Jasmin - szampon zwiększający objętość z wiśnią i jaśminem - pachnie ładnie, testować będę już wkrótce 0,65 € (ok. 2,70 zł)
  5. Balea Feuchtigkeitsshampoo Mango + Aloe Vera - szampon do włosów suchych i zniszczonych - ulubieniec wielu blogerek, podobno fantastyczny - niedługo się przekonamy 0,65 € (ok. 2,70 zł)
  6. Balea Feuchtigkeitsspülung Mango + Aloe Vera - to samo co punkt 5., ale tym razem odżywka - 0,65 € (ok. 2,70 zł)

 7. Creme-Öl Bodylotion Marulanuss - kremowy balsam do ciała z olejkiem migdałowym i proteinami mleka - w składzie kilka drogocennych olejków, a zapach bajeczny - wiedziałam, że spodoba się mamie - sama też już przetestowałam, okazał się tak samo cudny, jak mi się to po opakowaniu wydawało ;) - 1,75 € (ok. 7,35 zł)8. Balea Young Bodylotion Naschkatze - balsam do ciała o zapachu wiśni - tak ładnego opakowania z koteckiem odpuścić sobie nie mogłam! 1,45 € (ok. 6,10 zł)
9. Alverde Körperlotion Stadtgeflüster - balsam do ciała - ten zapach to dla mnie prawdziwa zagadka - pachnie trochę herbatą, trochę tartą cytrynową, jest słodziutki i bardzo przyjemny - 1,95 € (ok. 8,20 zł)


10. Creme-Öl Duschpeeling mit himmlischem Apfel- & Zimtduft - sorbet pod prysznic z delikatnym peelingiem o zapachu jabłka i cynamonu - na święta i zimowe wieczory idealny! 1,45 € (ok. 6,10 zł)
11. Balea Dusche & Creme Cocos & Nekatrine - żel pod prysznic o zapachu nektarynki i kokosa - 0,65 € (ok. 2,70 zł)
12. Balea Dusche & Creme Blaubeere - żel pod prysznic o zapachu borówki - 0,65 € (ok. 2,70 zł)


13. Balea Men Clear + care Peelinggel 3in1 - oczyszczający peeling-żel do twarzy 3w1 - mój chłopak też zaszalał na tych zakupach, a jak! 1,45 € (ok. 6,10 zł)
14. Balea Peel-off Maske - maseczka peel-off - uwielbiam tego typu maseczki i ściąganie ich potem z twarzy ;) - 0,45 € (ok. 1,90 zł)

15. Balea Hand Konzentrat - zimowy krem do rąk o konsystencji koncentratu - przypomina mi bardzo dobry koncentrat do dłoni z Neutrogeny - 0,85 € (ok. 3,60 zł)


16. P2 8w1 Nail Wonder  1,95 € (ok. 8,20 zł)
17. P2 Total Repair Coat 1,95 € (ok. 8,20 zł)
18. P2 Rich Care + Color Polish - odżywka i kolorowy, pastelowy lakier w jednym 1,95 € (ok. 8,20 zł)
19. Volume Gloss Gel Look Polish - Lakier do paznokci z efektem żelu - 1,95 € (ok. 8,20 zł)
20. P2 Sand Style - piaskowe lakiery 1,95 € (ok. 8,20 zł)

To już wszystko :) Jak widzicie, śliczne opakowania i bardzo niskie ceny zachęcają do zakupów - warto zrobić zapasy szamponów czy produktów do paznokci na cały rok ;) Szczególnie, kiedy wiemy już które kosmetyki naprawdę się u nas sprawdzają. Dla tych, którym do Niemiec za daleko, również jest rozwiązanie - na początku posta już wspomniałam, że kosmetyki te można zdobyć na allegro, w sklepach z niemiecką chemią lub na targach czy straganach - wystarczy rozejrzeć się w swoim mieście. Trzeba się jednak spodziewać, że za szampon nie zapłacimy już 2,70 zł, ale zapewne coś w przedziale 5-12 zł. Na blogu co jakiś czas będą pojawiać się recenzje tych kosmetyków, abyście mogli się o nich dowiedzieć nieco więcej przed ewentualnym zakupem :)

23 grudnia 2013

Jak wprawić się w świąteczny nastrój? Jarmark świąteczny w Dreźnie i zakupy w DM!

Śledząc mojego bloga mogliście dowiedzieć się, że już od dłuższego czasu planowałam wypad do jednego z trzech niemieckich miast - Zgorzelca, Drezna lub Berlina - przede wszystkim z myślą o zakupach w drogerii DM (niemiecki konkurent Rossmanna), w której kupić można fantastyczne kosmetyki marki Balea. Zbierałam się i zbierałam na te zakupy, a w każdy weekend pojawiały się inne plany i rzeczy do zrobienia, więc wciąż odkładaliśmy ten wyjazd. Poza tym, nigdy wcześniej nie byliśmy samochodem w Niemczech, a wiemy że np. do Berlina tak łatwo wjechać się autem nie da - potrzeba do tego specjalnego oznaczenia samochodu dotyczącego spalin. Co za tym idzie, moglibyśmy wjechać tylko do którejś strefy, prawdopodobnie daleko od centrum. Dlatego też Berlin sobie odpuściliśmy, a na wycieczkę do Niemiec wybraliśmy się w zeszły weekend, czyli praktycznie tuż przed świętami. Skoro do świąt było już tak blisko, postanowiliśmy tą wycieczkę na zakupy połączyć z czymś znacznie przyjemniejszym dla mojego chłopaka (no bo dla mnie przecież już te zakupy w DMie były świetną atrakcją...;) - zwiedzaniem jarmarku świątecznego, co by się wprawić w świąteczny nastrój i tą cudowną atmosferę :) Dlatego też zdecydowaliśmy się na Drezno, gdyż drezdeński, tradycyjny Weihnachtsmarkt był nam polecany przez wiele osób jako jeden z najpiękniejszych jarmarków świątecznych w Niemczech. W tym roku jest to już 579. jarmark w historii Drezna! Pomimo kilku przeszkód - takich jak np. szukanie miejsca parkingowego przez 2 godziny (niepotrzebnie uparliśmy się, żeby zaparkować jak najbliżej Altmarkt Galerie, by móc zostawić kurtki podczas zakupów w galerii, a potem zakupy podczas oglądania jarmarku) - cała wycieczka była naprawdę fantastyczna i na długo zapadnie w mojej pamięci. Co więcej, Drezno tak bardzo mi się spodobało, że mam nadzieję na kilkudniową wycieczkę do tego miasta wiosną :) Tym razem nie zdążyliśmy zobaczyć wiele - byliśmy tam tylko jeden dzień, a w dodatku z zaskoczeniem odkryliśmy, że nie ma jednego jarmarku, ale że calutkie miasto zamienia się w ogromny jarmark świąteczny i na każdym placyku, skwerku, rynku można zobaczyć kilkadziesiąt chatek ze świątecznymi cudownościami! A tymczasem pokażę wam kilka zdjęć, które udało mi się zrobić na jarmarku, abyście i wy mogły zobaczyć, jak pięknie wygląda Drezno w tym świątecznym okresie. 






























A już w następnym poście pokażę wam co kupiłam w DM! :)