25 maja 2014

Tropikalny drink z palemką czy... nowy Original Source Carambola?

Tropikalna pogoda za oknem, pierwsze, niemalże tropikalne spieczenie skóry (zupełnie przypadkiem i niekontrolowanie), to i do łazienki wypadałoby wprowadzić tropiki :) Najlepiej z pomocą jakiegoś egzotycznego zapachu, który będzie orzeźwiał i w kilka chwil przeniesie w rajskie klimaty. Taki właśnie okazał się nowy żel pod prysznic Original Source Carambola, który znalazłam niedawno w pudełku Programu Nowości drogerii Rossmann.


Nowy żel pod prysznic od Original Source przenosi mnie w kilka sekund na rajską wyspę! Jego słodko-kwaśny zapach, przypominający nieco jakiegoś orzeźwiającego drinka z palemką, przywodzi na myśl marzenie o egzotycznych wakacjach :) Fantastycznie jest rozpoczynać od niego dzień - dodaje mi on energii, rześkości i cudownego poczucia świeżości, które zostaje ze mną na długo - tak samo, jak jego zapach. Dużą niespodzianką była dla mnie jego galaretkowata konsystencja - cieszyłam się z niej jak dziecko :) Plusem jest również bardzo wygodne opakowanie, a  w szczególności to że zakrętka znajduje się w jego dolnej części. Jedyne, co mi się nie podoba, to wzór na etykiecie - gdyby przysłonić logo, to samo krzykliwe tło wygląda nieco tandetnie, ale to zbyt mała wada, by odbierać mu gwiazdki :) Dobrze, że trafił w moje ręce akurat teraz, tuż przed latem!




dostępny w drogerii Rossmann od czerwca

20 maja 2014

Czerwcowe nowości drogerii Rossmann

Dziś wybrałam pudełko z czerwcowymi nowościami, a na blogu nie pokazałam Wam jeszcze tych z maja. Pora wziąć się w garść i nadrobić zaległości na blogu! Bez zbędnego przeciągania, zaglądamy do pudełka :)


A w nim znajdujemy:
  • Original Source, żel pod prysznic Carambola
  • Nivea Sun, balsam do ciała pod prysznic po opalaniu
  • Adidas Cool&Care, antyperspirant w sprayu dla kobiet
  • Wellness&Beauty, peeling do ciała masło shea i olejek migdałowy
  • Maybelline, Color Sensational Vivids, pomadka 902 Fuchsia Flash
  • Rimmel, Exaggerate 230, niebieska kredka do oczu
  • Manhattan Supersize Seductive, tusz do rzęs
  • Global Sofin, koncentrat do zmiękczania tkanin Black pearl
  • Delia Cosmetics, odżywczy balsam do ust Honey Trap
  • Dilmah Green Tea, Moroccan Mint, herbata zielona o smaku mięty
  • Bolsius, szara świeca szpic


Wszystkie produkty zostały już przeze mnie przetestowane i niedługo ich recenzje będą pojawiały się na blogu, a drogerii Rossmann dostępne będą na przełomie maja i czerwca :)

Zaciekawiło was coś szczególnie? Czego najbardziej nie możecie się doczekać?
 
Zapraszam do polubienia mojego bloga na Facebooku! Będzie mi niezmiernie miło :)

16 maja 2014

Podsumowanie 14-dniowego wyzwania Pantene - rezenzja serii Nature Fusion Oil Therapy

Najwyższy czas na podsumowanie 14-dniowego wyzwania Pantene, w którym brałam udział i dzięki któremu miałam przyjemność przetestować serię Pantene Nature Fusion Oil Therapy. Czy seria ta faktycznie pozytywnie wpłynęła na kondycję moich włosów?


Zacznę może od głównej nagrody, czyli możliwości wzięcia udziału w badaniu włosa w Centrum Medycyny Ekologicznej w Warszawie. O badaniu tym pisałam już wcześniej w tym poście i jeśli jesteście ciekawe na czym ono polegało i co miało na celu, odsyłam was właśnie tam :)

Jeśli chodzi o badanie, to wiąże się ono z nieprzyjemną dla mnie sytuacją. Do badania należało wyciąć włosy tuż przy samej głowie, wybrać tą część, która rośnie do 2-3 cm od skóry głowy. Reszta kosmyka oczywiście szła do kosza, gdyż witaminy i minerały można zbadać właśnie we włosach jak najbliżej skóry głowy. Potrzeba było objętości łyżki stołowej, a kosmyki powinny być wycięte z różnych miejsc przy potylicy. Już gdy wycinałam włosy, było to dla mnie naprawdę przykre, gdyż nie mam ich zbyt dużo... A z każdym kolejnym wyciętym pasmem zaczynało ich widocznie ubywać. Wycięłam ich naprawdę sporo, mając nadzieję że to właśnie taka ilość, jaką potrzeba do badania. Okazało się jednak, że wysłałam zaledwie... 1/3 tego, ile było trzeba! Byłam w szoku, bo to ile włosów wycięłam wydawało mi się naprawdę ogromną ilością. Niemalże ze łzami w oczach docięłam pozostałą część i wysłałam do badania. Czy było warto? Sama nie wiem, co odpowiedzieć na to pytanie...

Po badaniu otrzymałam na pocztę książeczkę z wynikiem badań, wyjaśnieniem zależności między różnymi witaminami i minerałami znajdującymi się w moich włosach, opisem jak wpływają one na moje zdrowie, a także różnymi ciekawymi wykresami. Lektura ta była bardzo interesująca i niektóre rzeczy faktycznie wyjaśniały np. moje samopoczucie czy problemy ze zdrowiem. Znalazłam jednak takie, które zupełnie się nie zgadzały i których w rzeczywistości nie doświadczałam. Ciekawą sprawą było kilka stron z rozpisanym jadłospisem, dostosowanym do moich wyników, a także przepisami na pyszne dania. Najdziwniejsza była jednak dla mnie strona z rozpiską suplementów, które powinnam łykać. 'Program suplementacyjny' to tabelka na całą stronę A4 z listą suplementów, które powinnam łykać rano, w południe i wieczorem. Gdybym miała się do tego dostosować, musiałabym łykać... 20 tabletek dziennie! (chyba, że niektóre suplementy byłyby połączone np. w jeden kompleks, ale według tabeli jest to 20 jednostek różnych suplementów). 

Czy poddałabym się temu badaniu, gdybym miała po wszystkim cofnąć się w czasie? Raczej nie, bo szkoda mi utraconych włosów. Program jest ciekawy, ale bardzo obszerny i nie jestem pewna, czy mi naprawdę potrzebny. Nie odczuwam żadnych niedoborów, wyniki podstawowych badań od dawna mam w normie, nie choruję.

A jeśli chodzi o serię kosmetyków, które testowałam? 

Seria Nature Fusion Oil Therapy wzbudziła we mnie ciekawość, ale jednocześnie odnosiłam się do niej z dużym dystansem. Trudno było mi uwierzyć, że drogeryjny szampon o tak przystępnej cenie może okazać się rozwiązaniem moich problemów. Drogocenny olejek arganowy brzmi świetnie, ale czy jego ilość w składzie jest większa niż... znikoma? 

Co tu dużo mówić - już po pierwszym myciu byłam ogromnie zaskoczona efektami, jakie dał mi szampon. Po pierwsze, w trakcie mycia po raz pierwszy moje włosy nie zaczęły się plątać - wręcz przeciwnie, mogłam włożyć palce między dowolne pasmo i przeciągnąć je aż do końcówek włosów, nie wyczuwając żadnych kołtunów! Mycie zatem było niesamowicie przyjemne, wygodne i łatwe - szampon cudownie się pienił, pięknie pachniał i bardzo dobrze rozprowadzał po całych włosach. To samo mogę powiedzieć o odżywce i masce, które w połączeniu z szamponem zdziałały u mnie cuda, naprawdę cuda! Mogę zapomnieć o poplątanych włosach po umyciu oraz w jego trakcie. Wreszcie pożegnałam się z problemem gubienia dużej ilości włosów podczas ich rozczesywania. Ale dopiero to co zobaczyłam po wysuszeniu włosów, przeszło moje najśmielsze oczekiwania - moje suche i zniszczone włosy stały się mięciutkie, błyszczące, pięknie się układały... To są te włosy, o których marzyłam! Niesamowicie podoba mi się to, jak cudownie nawilżone są włosy po użyciu całej serii :) Taka dawka drogocennego olejku fantastycznie wpływa na ich kondycję i potrafi zmienić wygląd nawet tych najbardziej zniszczonych włosów. Mam tylko jedno zastrzeżenie - alkohol tak wysoko w składzie w olejku może po długim stosowaniu źle wpływać na włosy i wysuszać je. Na szczęście przy używaniu olejku trzy-cztery razy w tygodniu (zaraz po myciu) nie zauważyłam takiego problemu i mam nadzieję, że po zużyciu całej butelki również się to nie wydarzy. Każdy z kosmetyków z serii jest bardzo wydajny i już teraz wiem, że starczy mi na długo - a to wszystko dzięki idealnej konsystencji tak samo w szamponie, jak i w odżywce czy olejku :) Jeśli chodzi o zapach, który dla wielu z nas jest bardzo ważny - w szamponie jest on śliczny, w odżywce niezły, a w olejku trochę zbyt 'alkoholowy'. Tak czy siak, włosy po umyciu i zastosowaniu olejku pachną bardzo świeżo i tak też wyglądają :) Muszę jednak wspomnieć o minusie, który zauważyłam dopiero po kilkunastu zastosowaniach serii - niestety, szampon, odżywka i maska sprawiają, że częściej muszę myć włosy, gdyż szybciej stają się oklapnięte i zaczynają przetłuszczać. Zwykle myję włosy co 2-3 dni, a w przypadku tej serii powinnam myć je co 1,5 dnia. Całą serię oceniam jednak bardzo pozytywnie - po raz kolejny przekonałam się, że Pantene doskonale wie, czego potrzebują moje włosy :)



Sięgnęłybyście po serię Pantene Nature Fusion Oil Therapy, czy macie inne sposoby na odżywienie włosów? :)

9 maja 2014

Drogeria Natura - promocja - lakiery do paznokci 1+1 GRATIS!

Po Rossmannowym szaleństwie zakupowym, pora również na drogerie Natura, w których z okazji zbliżającego się lata, możemy zakupić 2 lakiery w cenie jednego. Wystarczy wybrać dwa lakiery z półki, a zapłacimy przy kasie tylko za jeden, ten tańszy otrzymamy gratis.

Grafika pochodzi z fanpage'a drogerii Natura

 Warto się wybrać, chociaż duża część lakierów na półkach jest rozwarstwiona i do zakupu niestety nie zachęca. Udało mi się jednak wybrać dwa porządne egzemplarze - lakiery Catrice. Jeden pochodzi z limitowanej serii Celtica i jest to C03 Love, Peach&Harmony, a drugi to 56 Minter Wonderland. Oba w cenie jednego, czyli 10 zł z groszami.



Planujecie skorzystać z promocji? Na które lakiery się zdecydujecie? :)


6 maja 2014

Oczyszczanie i pielęgnacja twarzy z Tołpą

Najważniejszym etapem w dbaniu o skórę twarzy jest dla mnie odpowiednie oczyszczanie jej. Zauważyłam, że im bardziej przykładam się właśnie do tego punktu codziennej pielęgnacji, tym bardziej skóra potem odwdzięcza mi się pięknym, zdrowym i promiennym wyglądem. Dopiero na drugim miejscu u mnie jest jej nawilżanie i wydaje mi się, że prędko się to nie zmieni (no może wyjątkiem będą upalne dni, wtedy kremy z filtrem mogą walczyć o pierwsze miejsce z kosmetykami oczyszczającymi). 

Jeśli chodzi o codzienne, wieczorne zmywanie makijażu, myślę że warto naprawdę się do tego przyłożyć, nawet gdy jesteśmy tak padnięte, że usypiamy na stojąco :) Ten ostatni wysiłek przed pójściem spać może być naprawdę niezwykle opłacalny. Nie ma jednej odpowiedzi na to, jaki kosmetyk do demakijażu będzie najlepszy - wszystko zależy w dużej mierze od rodzaju cery, ale również i od osobistych preferencji. A wybór mamy naprawdę ogromny! Od mleczek, przez wody i płyny, żele, pianki, oleje, kończąc na chusteczkach nasączonych już odpowiednim kosmetykiem. Moim ulubionym typem jest od dłuższego czasu zdecydowanie płyn micelarny, który świetnie zmywa makijaż oka - cienie, tusz czy eyeliner. Po użyciu płynu w okolicach oczu, przechodzę do umycia całej twarzy oczyszczającym żelem do tego właśnie przeznaczonym.


Na warszawskim spotkaniu blogerek otrzymałam w prezencie od Tołpy kosmetyki, które w ciągu ostatnich kilku tygodni towarzyszyły mi w oczyszczaniu i pielęgnacji mojej twarzy. W tym poście chciałabym zaprezentować trzy z nich - płyn micelarny oraz dwie maseczki do twarzy - i podzielić się moimi wrażeniami.


Delikatnie, bez pieczenia i podrażnień, a przy tym bardzo dokładnie - tak właśnie działa matujący płyn micelarny-tonik 2 w 1 do mycia twarzy od Tołpy. Mimo że jest to kosmetyk 2w1, do których zwykle podchodzę z bardzo dużym dystansem, sprawdził się on u mnie świetnie w funkcji kosmetyku zmywającego makijaż oczu, a także podkład z twarzy. Dopiero po napisaniu przeze mnie tego posta zostałam uświadomiona, że na opakowaniu jak byk widnieje napis, by unikać okolice oczu, a ja od dłuższego czasu używałam go właśnie do tego celu i okazał się fantastyczny. A to ci dopiero niespodzianka! Nie rozmazuje tuszu po twarzy, a eyeliner zmywa z łatwością, bez konieczności pocierania. Z uwagi na to, co sugeruje producent, decyzję co do tego, czy będziecie używać go w okolicach oczu pozostawiam wam samym :) Nie pozostawia tłustej warstwy, wręcz przeciwnie - przyjemnie odświeża skórę i nie pozwala jej się przesuszyć. Jego matujące działanie faktycznie jest zauważalne i zdecydowanie sprawdzi się u osób o skórze tłustej i mieszanej. Ci ze skórą suchą również nie będą rozczarowani, co mogę ocenić właśnie w wyniku własnych doświadczeń :) Dla mnie to kosmetyk niezbędny, a jego duża pojemność sprawia, że jest bardzo praktyczny.




Po oczyszczaniu czas na pielęgnację! Bardzo lubię maseczki do twarzy i staram się dość często po nie sięgać.


Maska-kompres nawilżająco-odprężająca na twarz i pod oczy, przeznaczona do skóry wrażliwej, odwodnionej i podrażnionej była strzałem w dziesiątkę. Tego mi było trzeba! Mocny zastrzyk nawilżenia w przyjemnej i wygodnej formie znalazłam właśnie w tej maseczce. Wreszcie mam taką, która nawilżając, jednocześnie mocno łagodzi i koi skórę, jak gdybyśmy na nią nałożyły jogurt naturalny. Myślę, że będę często po nią sięgała latem, po dłuższym przebywaniu na słońcu - dobrej ochrony i pielęgnacji nigdy zbyt wiele!




Kolejna maska-ekspres, witalizująco-nawilżająca na twarz, szyję, dekolt i biust, już jednak nie do końca przypadła mi do gustu. Po nałożeniu jej na twarz, zaczęłam odzczuwać niezbyt przyjemne pieczenie, które ustało wraz z upłynięciem kilku minut. Maseczka nie podrażniła mojej skóry, ale to szczypanie nie wpłynęło dobrze na moją ocenę tego kosmetyku i w zasadzie muszę przyznać, że jest to pierwsza wada, jaką zauważyłam w ogóle w przypadku kosmetyku Tołpy. O dziwo, nigdy wcześniej w żadnym używanym przeze mnie produkcie tej marki nie dopatrzyłam się chyba żadnej wady :) W saszetce i tuż po nałożeniu na twarz maseczka ma konsystencję odrobinę gęstszego kremu o ładnym, delikatnie beżowym kolorze. Spójrzcie jednak koniecznie w lusterku po ok. 8 minutach od nałożenia jej na twarz - nagle zauważymy bardzo ładną, rozświetloną, złotą powłokę! Jak oni to zrobili? - nie mam pojęcia, ale bardzo mi się to spodobało! Mam tylko jeszcze jedną uwagę - pojemność tych maseczek jest zdyt duża jak na jedno użycie (mam na myśli oczywiście że nawet ta jedna z dwóch połówek jest wciąż zbyt duża) - myślę, że spokojnie te saszetki mogłyby być podzielone na 3-4 części, a nie na dwie tak duże.




A Wy lubicie kosmetyki Tołpy?