Pamiętam, gdy pierwszy raz natknęłam się na kosmetyk tej marki, a dokładniej - zobaczyłam go w filmiku jednej z zagranicznych vlogerek, które stale obserwuję. To, co najbardziej mnie zachwyciło, to przepiękny design opakowania, który bardzo wyróżnia się na całym kosmetycznym rynku i sprawił, że zapamiętałam tą markę na długo, mimo że tak naprawdę nic o niej nie wiedziałam. Byłam prawie pewna, że kosmetyki te nie są dostępne w Polsce - bo przyznajmy szczerze, już po samym opakowaniu można tak pomyśleć. Dlatego tak bardzo ucieszyłam się, gdy zobaczyłam kosmetyki Macadamia wśród prezentów, które otrzymałyśmy na warszawskim spotkaniu blogerek - to była ogromna niespodzianka! Spójrzcie tylko jak ślicznie były zapakowane :)
W skład zestawu, który każda z nas otrzymała podczas spotkania, wchodzą: Rejuvenating Shampoo, Moisturizing Rinse oraz Heailing Oil Spray. W tym poście zapoznam was nieco bliżej z produktami, które z ogromną przyjemnością testowałam przez ostatnich kilka tygodniu :)
Rejuvenating Shampoo to szampon nawilżający przeznaczony dla każdego rodzaju włosów, a w szczególności do włosów suchych i zniszczonych. Nie zawiera on SLSów i parabenów. Jestem posiadaczką raczej suchych włosów, na odwyku (już ponad pół roku!) po wieloletnim farbowaniu, dlatego też byłam pewna, że szampon ten będzie dla mnie idealny. Po umyciu włosy nabrały blasku, zostały wygładzone i stały się przyjemnie miękkie. W dotyku stały się śliskie, co było ogromnie miłą odmianą po szorstkości, z którą miałam do czynienia na co dzień. Szampon bardzo przyjemnie się używa, ma on odpowiednią konsystencję, która nie spływa nam z dłoni. Dobrze się pienił i rozprowadzał po włosach, nie kołtunił ich w trakcie mycia (co zdarza mi się niemalże zawsze przy szamponach bez SLSów). No ale... właśnie - ta cena... Za taką 100 ml buteleczkę zapłacimy 31 zł i nie jestem w 100% przekonana czy warto. Jasne, jestem z niego zadowolona, ale czy jest aż tak fantastyczny i warty swojej ceny? Warto sprawdzić go na własnej skórze i dopiero wtedy ocenić. Może po jakimś dłuższym użyciu przyniósłby rewelacyjne efekty, ale na ten moment wydaje mi się, że nie byłabym skłonna kupić takiej buteleczki za tą cenę.

Po szamponie przychodzi czas na odżywkę...
Z odżywki niestety, muszę szczerze przyznać, nie jestem zadowolona. Największym problemem jest dla mnie to, że bardzo ciężko rozprowadza się ją po włosach, przez co musimy użyć jej naprawdę dużo, a jej wydajność drastycznie spada. Jednocześnie mam świadomość tego, że im więcej jej nałożę, tym większe prawdopodobieństwo, że obciąży moje włosy. Sytuacja bez wyjścia można by rzec ;) Gdyby chociaż trochę się pieniła, mogłabym ją bez problemu rozsmarować na włosach, a tak - jest to bardzo utrudnione. Działanie ma podobne jak szampon z serii, ale w zasadzie trzeba przyznać że po jego użyciu odżywka nie jest już szczególnie potrzebna. Za 100 ml odżywki zapłacimy 35 zł i w tym przypadku jestem już pewna, że nie byłabym skłonna na nią tyle wydać.
A może olejek?
Produkty Macadamia Natural Oil łączą w sobie lekkie i bogate w składniki odżywcze właściwości orzechów makadamii i olejku arganowego by ożywić nawet najbardziej problematyczne włosy , odżywiając je od nasady po same końce uzyskując efekt zdrowych i pięknych włosów niewielkim wysiłkiem.Linia Macadamia Natural Oil została stworzona specjalnie , aby pomóc tym, którzy borykają się z problematycznymi włosami. Jeśli czujesz, że Twoje włosy przejawiają jeden lub więcej z następujących problemów, nasze produkty okażą się niezastąpionym dodatkiem do Twoich codziennych zabiegów pielęgnacyjnych:
- zniszczone (przez koloryzacje/dekoloryzacje, wiatr, słońce)
- kręcące się
- suche po koloryzacji, prostowaniu, trwałej ondulacji
- trudne do układania
- splątane
- nudne, bez życia
- łamiące się, pozbawione miękkości i nieprzyjemne w dotyku
- nieoswojone
- krzaczaste
informacje pochodzą ze strony internetowej Macadamia Natural Oil
W skład zestawu, który każda z nas otrzymała podczas spotkania, wchodzą: Rejuvenating Shampoo, Moisturizing Rinse oraz Heailing Oil Spray. W tym poście zapoznam was nieco bliżej z produktami, które z ogromną przyjemnością testowałam przez ostatnich kilka tygodniu :)
Szampon i odżywka, które otrzymałam, znajdują się w ślicznych i nietypowych buteleczkach o pojemności 100 ml. Na pierwszy rzut oka dość łatwo je pomylić, ale wystarczy spojrzeć na napis znajdujący się na froncie opakowania i wszystko jasne :) Obie buteleczki mają takie samo, wygodne i bezpieczne zamknięcie, które bez problemu otworzymy nawet mokrymi rękami, co jest dla mnie bardzo ważne. Jak się u mnie sprawdziły oba produkty? Zacznijmy od szamponu...
Rejuvenating Shampoo to szampon nawilżający przeznaczony dla każdego rodzaju włosów, a w szczególności do włosów suchych i zniszczonych. Nie zawiera on SLSów i parabenów. Jestem posiadaczką raczej suchych włosów, na odwyku (już ponad pół roku!) po wieloletnim farbowaniu, dlatego też byłam pewna, że szampon ten będzie dla mnie idealny. Po umyciu włosy nabrały blasku, zostały wygładzone i stały się przyjemnie miękkie. W dotyku stały się śliskie, co było ogromnie miłą odmianą po szorstkości, z którą miałam do czynienia na co dzień. Szampon bardzo przyjemnie się używa, ma on odpowiednią konsystencję, która nie spływa nam z dłoni. Dobrze się pienił i rozprowadzał po włosach, nie kołtunił ich w trakcie mycia (co zdarza mi się niemalże zawsze przy szamponach bez SLSów). No ale... właśnie - ta cena... Za taką 100 ml buteleczkę zapłacimy 31 zł i nie jestem w 100% przekonana czy warto. Jasne, jestem z niego zadowolona, ale czy jest aż tak fantastyczny i warty swojej ceny? Warto sprawdzić go na własnej skórze i dopiero wtedy ocenić. Może po jakimś dłuższym użyciu przyniósłby rewelacyjne efekty, ale na ten moment wydaje mi się, że nie byłabym skłonna kupić takiej buteleczki za tą cenę.

Po szamponie przychodzi czas na odżywkę...
Z odżywki niestety, muszę szczerze przyznać, nie jestem zadowolona. Największym problemem jest dla mnie to, że bardzo ciężko rozprowadza się ją po włosach, przez co musimy użyć jej naprawdę dużo, a jej wydajność drastycznie spada. Jednocześnie mam świadomość tego, że im więcej jej nałożę, tym większe prawdopodobieństwo, że obciąży moje włosy. Sytuacja bez wyjścia można by rzec ;) Gdyby chociaż trochę się pieniła, mogłabym ją bez problemu rozsmarować na włosach, a tak - jest to bardzo utrudnione. Działanie ma podobne jak szampon z serii, ale w zasadzie trzeba przyznać że po jego użyciu odżywka nie jest już szczególnie potrzebna. Za 100 ml odżywki zapłacimy 35 zł i w tym przypadku jestem już pewna, że nie byłabym skłonna na nią tyle wydać.

A może olejek?

Ten produkt tak samo jak i szampon bardzo przypadł mi do gustu. Jest niesamowicie praktyczny, ma idealną buteleczkę z atomizerem, dzięki czemu jest niezwykle prosty w obsłudze. Nie ma nic prostszego niż rozpylenie olejku na włosach - możemy być spokojne, gdyż atomizer wypuszcza odpowiednią ilość substancji, na pewno nie jest ona zbyt duża. Jest to bardzo wygodne i zdecydowanie ułatwia stosowanie kosmetyku. Spray stosowałam zarówno na osuszone ręcznikiem włosy tuż po umyciu, na wilgotne włosy już prawie pod koniec suszenia, a nawet na suche włosy. W każdym przypadku sprawdził się bardzo dobrze - włosy absolutnie nie były tłuste, obciążone czy posklejane. Delikatna mgiełka świetnie wchłania się w głąb kosmyków, pozostawiając je cudownie miękkimi i wygładzonymi. Zdecydowanie ułatwia ona rozczesywanie włosów i zapobiega plątaniu się ich później. Spotkałam się z opiniami, że ma on nieprzyjemny zapach - ja odbieram go zupełnie inaczej :) Faktycznie, jest specyficzny, ale mi przypadł do gustu. Za 60ml buteleczkę zapłacimy znów dość sporo, bo 49 zł, ale tym razem wydaje mi się, że faktycznie się opłaca.
Podsumowując, myślę że nie zawsze płacąc więcej otrzymujemy coś szczególnie wyjątkowego. Generalnie z produktów (może oprócz odżywki) jestem zadowolona mniej lub bardziej. Spodziewałam się wielkiego zachwytu, ale chcę być szczera i dlatego mogę jedynie powiedzieć, że seria ta jest w porządku. Czy warta swojej ceny? Tu mam mieszane uczucia. No i muszę to powiedzieć po raz kolejny - opakowania to prawdziwe mistrzostwo, jestem w nich absolutnie zakochana i nie wydaje mi się, żeby kiedykolwiek jakieś opakowanie kosmetyku tak bardzo przypadło mi do gustu.