Jak już mówiłam, zwykle nie piszę o kosmetykach, które nie przypadły mi do gustu - wolę dzielić się z wami tymi, które mogę spokojnie wam polecić. Czasem jednak trzeba przestrzec przed niektórymi produktami... Przedstawiam wam bubla roku - żaden kosmetyk w przeciągu ostatnich kilku miesięcy mnie tak nie zdenerwował, jak ten, a mianowicie... płyn do demakijażu oczu Kolastyna Refresh. Było to dla mnie ogromne zaskoczenie, gdyż produkty z Kolastyny zazwyczaj nieźle się u mnie sprawdzały i sama marka wywoływała we mnie raczej pozytywne odczucia. No ale cóż... nie zawsze może być tak pięknie i kolorowo.
Kiedy po raz pierwszy otworzyłam tą dość zgrabną i praktyczną buteleczkę, a następnie poczułam jego zapach na waciku, od razu odwróciłam opakowanie, by sprawdzić termin ważności kosmetyku. A to dlatego, że zapach ten wydał mi się dziwnie podejrzany - dość silny, duszący, przypominający... drożdże? Nie mam pojęcia jak go opisać, ale okropnie mi się nie spodobał i zdziwił mnie tym bardziej, że na opakowaniu ewidentnie widzimy napis ''bezzapachowy'', a tu coś takiego... No ale cóż - data ważności jeszcze bardzo długa, bo aż do lipca 2015 roku. Dziwna sprawa, ale postanowiłam mimo wszystko zaryzykować, więc potarłam delikatnie wacikiem powiekę, by zmyć z niej tusz i cienie. No i mamy od razu kolejną wadę - płyn ten zupełnie ich nie zmywał, a raczej po prostu rozcierał po skórze. Jakby tego było mało, moja skóra nagle zaczęła się robić czerwonawa, a potem piec mnie, jak gdybym tarła tym wacikiem swoją powiekę niczym podczas ścierania upartego brokatowego lakieru z paznokci... W życiu żaden płyn do demakijażu mnie tak nie podrażnił, jak ten. Nigdy nawet nie uważałam swojej skóry za jakąś wyjątkowo wrażliwą i wymagającą - stosowałam zawsze dostępne w drogeriach płyny z takiej raczej średniej półki i nie zdarzyło mi się jeszcze takie pieczenie i podrażnienie. Płyn ten rzekomo miał nawet zapobiegać podrażnieniom skóry wokół oczu - dobre sobie... Połączenie tego dziwnego zapachu z podrażnieniem i zaczerwienieniem mimo jeszcze długiego terminu ważności zmusiły mnie, aby pozbyć się tego płynu.
Pragnę podkreślić, że jest szansa, iż po prostu trafił mi się jakiś felerny egzemplarz i być może nie wszystkie takie są. Chciałam w drogeriach posprawdzać czy inne egzemplarze też tak dziwnie pachną, ale nigdzie nie mogłam go znaleźć - czyżby został on wycofany?
A wy miałyście z nim do czynienia? Może macie podobne odczucia do moich?
A i jeśli chodzi o badanie włosów Pantene, o którym pisałam tutaj, spotkała mnie przykra niespodzianka - okazało się, że wysłałam za mało włosów do badania i muszę dosłać ich jeszcze 2 razy tyle (!). Dla mnie to strasznie przykre, bo już za ostatnim razem gdy je wysyłałam było ich strasznie dużo, byłam pewna że tyle właśnie miało być. Najgorsze jest to, że muszą to być włosy od skóry głowy, więc musimy się pozbawić tych włosów naprawdę strasznie dużo :(
no popatrz myślałam o nim, ale w końcu nie wzięłam, intuicja?;)
OdpowiedzUsuńMiałam go ładnych parę lat temu, wtedy wypalił (dosłownie) mi oczy !
OdpowiedzUsuńNikomu go nie polecam !
Warto roglosnic sprawe tego plynu, ponieważ zaszkodzil nie tylko Tobie ! A z ta wysylka wspolczuje, bylabym ta sytacja bardzo zdenerwowana.
OdpowiedzUsuńbędę wiedziała co omijać z daleka
OdpowiedzUsuńNie wiem czemu omijam kolastynę szerokim łukiem - znaczy już wiem czemu :)
OdpowiedzUsuńPlanowałam go kupić. Na szczęście tego nie zrobiłam :)
OdpowiedzUsuńnigdy go nie miałam, ale widzę fatalnie się sprawdził :/
OdpowiedzUsuńJej, no to rzeczywiście beznadzieja. Ja używam tylko tego biedronkowego płynu, więc nawet nie mam porównania z obecnymi produktami do demakijażu obecnymi na naszym rynku...
OdpowiedzUsuńCałe szczęście, że się na niego nie skusiłam bo moje oczy chyba by tego nie wytrzymały :(
OdpowiedzUsuńbędę się go wystrzegać..
OdpowiedzUsuńJa wybieram żele do mycia twarzy więc i tak bym się nie skusiła...
OdpowiedzUsuńDość dziwne, że podają iż jest bezzapachowy skoro ma nieprzyjemną woń. A może nie zakonserwowali go dobrze i rozwinęły się w nim grzyby?
OdpowiedzUsuńAż strach pomyśleć :/
UsuńNie lubię takich bubli,ale sama od czasu do czasu trafiam na kosmetyki które tak szczypią, ostatnio bardzo wyszczypała mnie maseczka :/
OdpowiedzUsuńJa jakoś Kolastyny nie trawię, nie wiem dlaczego, może za dużo jej na blogach, w TV:(
OdpowiedzUsuńNa pewno po niego nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji go używać ale dzięki temu wpisowi będę na niego uważać :)
OdpowiedzUsuńnigdy go nie używałam i bardzo dobrze jak widać :/
OdpowiedzUsuńboze co to za dziadostwo.... dobrze ze przestrzeglas inne dziewczyny przed kupnem tego plynu !!!
OdpowiedzUsuńOj to i nie dla mnie... :/
OdpowiedzUsuńPozostane wierna Biodermie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
lenka
uff dobrze,że nigdy nie wpadł w moje ręce:)
OdpowiedzUsuńNie mam kompletnie żadnych kosmetyków z Kolastyny!:) Na całe szczęście...:)
OdpowiedzUsuńNie miałam tego płynu, ale ta seria z Kolastyny mnie jakoś nie przekonuje..
OdpowiedzUsuńNie miałam jeszcze do czynienia z tą marką, może to i dobrze?
OdpowiedzUsuńBrzmi fatalnie! Kolastyny szczerze mówiąc kompletnie nie znam, ale póki co nie czuję się zachęcona do testowania :)
OdpowiedzUsuńMiałam nosa! Złapałam ten płyn dla siebie i micel Loreala dla teściowej i... jak zobaczyłam skład przy kasie, zrezygnowałam z Kolastyny.
OdpowiedzUsuńnie miałam ,ale chciałam kupić .
OdpowiedzUsuńRaczej wolę mleczka do demakijażu oczu ;)
OdpowiedzUsuń