Kubek gorącej kawy z mlekiem i z cynamonem. Cicho tykający zegar za plecami, ulubiona melodia w tle. Pierwszy raz od miesiąca czuję spokój i... ulgę. No cóż, tragedie się zdarzają - te małe, większe - a i tak nie od ich rozmiaru zależy to, jak bardzo je przeżyjemy. Moją małą, wielką tragedią było zalanie wynajmowanego przez nas mieszkania - ponad miesiąc temu po powrocie do domu zastaliśmy wodę sięgającą do połowy odległości od podeszwy do kostki. W KAŻDYM pomieszczeniu. Mały, podstępny wężyk pod umywalką, pękający akurat w dniu który postanowiliśmy radośnie spędzić sobie na mieście... Cały ostatni miesiąc byłam prawdziwym zombie. I nauczyłam się wielu nowych rzeczy - jak szybko zrywa się panele w całym mieszkaniu, jak ciężkie są meble, które trzeba wyrzucić bo zamokły, ile wysiłku potrzeba by spakować całe mieszkanie i gdzieś je upchnąć... Po raz kolejny jednak przekonałam się, że na moich bliskich zawsze mogę liczyć i że razem wszystko da się jakoś przeżyć. Razem lepiej :)
Powoli wracam więc do życia, w końcu mam możliwość skorzystania z aparatu i laptopa. I nie usypiam na siedząco, gdziekolwiek i o dowolnej porze :) Zapowiadam więc powrót, bardziej regularne posty i nadrabianie zaległości na waszych blogach :)
A dzisiaj zapraszam na recenzję kosmetyku, który wciąż budzi we mnie mieszane uczucia. Pod lupę bierzemy:
Dermedic Normacne Preventi
Przyznam szczerze, po dobrych doświadczeniach z poprzednimi kosmetykami Dermedic, spodziewałam się wiele po serum na rozszerzone pory Normacne Preventi. Miałam nadzieję, że po jakimś czasie efekt będzie zauważalny, a serum to okaże się moim wybawicielem od widocznych porów na nosie. Czy tak się stało? Cóż, kosmetyk ten zaczęłam używać pod koniec wakacji, w czasie swojego wyjazdu do Grecji. Wysokie temperatury, słońce, ciągle tłustawy nosek - mimo że nie mam skóry przetłuszczającej się, i tak tego doświadczyłam. I paradoksalnie, właśnie wtedy pory na nosie zaczęły być coraz mniej widoczne. Byłam pewna, że to zasługa serum, które poradziło sobie świetnie nawet w tak trudnych warunkach. Niestety, po jakimś czasie pory znów zaczęły być bardziej widoczne i serum już nie pomagało. I raczej nie zmieniło się to do tej pory (choć używam go już teraz nieregularnie) - trudno mi to ocenić, bo moja skóra, tak jak kobieta, ma częste wahania nastrojów. Myślę jednak, że gdyby np. moje pory były znacznie większe, wtedy efekt mógłby być nieco bardziej zauważalny i łatwiejszy w ocenie. Albo, gdybym stosowała je znacznie dłużej, np. nakładając regularnie zużyłabym całą buteleczkę i dopiero wtedy przyjrzała się jego działaniu.
Jeśli chodzi o zmniejszenie wydzielania sebum - moja skóra jest mieszana, ze skłonnością do przesuszania na policzkach, a czasem występującego przetłuszczenia na nosie. I chociaż serum nie zmniejszało znacząco wydzielania sebum w czasie upalnych wakacji, to teraz zauważam że naprawdę działa. Jeśli nakładam je wieczorem, następnego dnia mój nos znacznie wolniej się przetłuszcza, a makijaż utrzymuje dłużej w nienaruszonym stanie.
Moja cera rzadziej była zaczerwieniona, a ewentualne drobne, rzadko zdarzające mi się wypryski szybko znikały. Skóra faktycznie stała się jakby spłycona - szczególnie w tych miejscach gdzie wcześniej czuć było drobne nierówności, np. na brodzie czy nosie właśnie.
Opakowanie serum jest bardzo wygodne, a dzięki pipecie z łatwością możemy rozprowadzić serum po twarzy, albo nakładając je prosto na skórę, albo na palec i potem rozsmarowując. Nie musimy martwić się o wylewanie się serum z opakowania podczas wydobywania go, a zużycie go do końca nie będzie żadnym problemem.
Podczas stosowania serum dostrzegłam jego dwie wady. Pierwsza nie przeszkadza mi aż tak bardzo, ale wypada o niej wspomnieć - zapach. Nie jest zbyt przyjemny, jest mocno chemiczny, dość dziwaczny. Ale nie należy do tych nieznośnych, a w zasadzie cieszę się, że Dermedic nie dodało do tego kosmetyku jakiś sztucznych substancji zapachowych, które w tego typu kosmetykach są całkowicie zbędne. A druga wada? Po nałożeniu go na twarz i zastygnięciu, po jakimś czasie jest on taką galaretkowatą, kleistą warstewką - da się ją bez problemu palcem zrolować i skruszyć, dlatego też nie używałam go raczej w ciągu dnia - chyba, że nie planowałam się malować. Zawsze przed makijażem zmywałam jego resztki z twarzy.
Podsumowując - wydaje mi się, że gdybym stosowała go do samego końca regularnie, może wtedy efekty byłyby zauważalne. Jednak to długie czekanie na efekty nieco mnie zniechęciło i podejrzewam że wiele osób właśnie przez to nie dałoby mu szansy. Myślę jednak, że każdy powinien spróbować go na własnej skórze, by samodzielnie ocenić, czy to kosmetyk dla niego. Warto dać mu szansę.
Jeśli chodzi o zmniejszenie wydzielania sebum - moja skóra jest mieszana, ze skłonnością do przesuszania na policzkach, a czasem występującego przetłuszczenia na nosie. I chociaż serum nie zmniejszało znacząco wydzielania sebum w czasie upalnych wakacji, to teraz zauważam że naprawdę działa. Jeśli nakładam je wieczorem, następnego dnia mój nos znacznie wolniej się przetłuszcza, a makijaż utrzymuje dłużej w nienaruszonym stanie.
Moja cera rzadziej była zaczerwieniona, a ewentualne drobne, rzadko zdarzające mi się wypryski szybko znikały. Skóra faktycznie stała się jakby spłycona - szczególnie w tych miejscach gdzie wcześniej czuć było drobne nierówności, np. na brodzie czy nosie właśnie.
Opakowanie serum jest bardzo wygodne, a dzięki pipecie z łatwością możemy rozprowadzić serum po twarzy, albo nakładając je prosto na skórę, albo na palec i potem rozsmarowując. Nie musimy martwić się o wylewanie się serum z opakowania podczas wydobywania go, a zużycie go do końca nie będzie żadnym problemem.
Podczas stosowania serum dostrzegłam jego dwie wady. Pierwsza nie przeszkadza mi aż tak bardzo, ale wypada o niej wspomnieć - zapach. Nie jest zbyt przyjemny, jest mocno chemiczny, dość dziwaczny. Ale nie należy do tych nieznośnych, a w zasadzie cieszę się, że Dermedic nie dodało do tego kosmetyku jakiś sztucznych substancji zapachowych, które w tego typu kosmetykach są całkowicie zbędne. A druga wada? Po nałożeniu go na twarz i zastygnięciu, po jakimś czasie jest on taką galaretkowatą, kleistą warstewką - da się ją bez problemu palcem zrolować i skruszyć, dlatego też nie używałam go raczej w ciągu dnia - chyba, że nie planowałam się malować. Zawsze przed makijażem zmywałam jego resztki z twarzy.
Podsumowując - wydaje mi się, że gdybym stosowała go do samego końca regularnie, może wtedy efekty byłyby zauważalne. Jednak to długie czekanie na efekty nieco mnie zniechęciło i podejrzewam że wiele osób właśnie przez to nie dałoby mu szansy. Myślę jednak, że każdy powinien spróbować go na własnej skórze, by samodzielnie ocenić, czy to kosmetyk dla niego. Warto dać mu szansę.
Dostępność...
Jeśli chciałybyście się skusić na to serum i sprawdzić, czy i u was zda ono egzamin, tutaj możecie sprawdzić
gdzie najbliżej waszego miejsca zamieszkania znajduje się apteka, w
której dostępne są kosmetyki Dermedic. Wystarczy wpisać kod pocztowy lub
województwo. Na tej samej stronie znajdziecie również odnośnik do aptek internetowych, gdzie możliwe są zakupy on-line. Za 30 ml buteleczkę zapłacimy 31,99 zł.
Miałam to serum jakiś czas temu, i choć na początku miałam podobnie jak Ty mieszane uczucia co do niego, to z czasem przy regularnym stosowaniu naprawdę fajnie działał :) Lubię DERMEDIC, a szczególnie serum nawadniające, które jest idealne nawet dla skóry mieszanej w kierunku tłustej, tak jak moja :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar wypróbować to serum jak tylko trochę powalczę z zapasami :D
OdpowiedzUsuńkiedyś może wypróbuję, ale to bardziej na lato. teraz zaczynam używać swojego wybielajacego z bielendy : )
OdpowiedzUsuńChyba się skuszę na to serum :)
OdpowiedzUsuńCiekawy. może u mnie też by się sprawdził.
OdpowiedzUsuńsprawdziłam sobie i najbliżej to mam 50 km...
OdpowiedzUsuńnie wiem czy bym się akurat na niego skusiła
nie kuszą mnie produkty tej marki
OdpowiedzUsuńMnie chyba też by zniechęciło czekanie na efekty, trochę niecierpliwy ze mnie człowiek;>
OdpowiedzUsuńWspółczuję tego zalanego mieszkania. Kilka lat temu w moim domu pękła rura w piwnicy. Akurat w nocy, gdy nikt nie słyszał cicho szumiącej wody, Najpierw woda zalała dwie piwnice, a potem wdarła się na parter. Sięgała prawie do łydek. Musieliśmy zrobić duży remont.
OdpowiedzUsuńNo do łydek jakby u mnie sięgała to sobie tego nie wyobrażam, wszystko bym chyba musiała wyrzucić z mieszkania :( A tak to tylko kilka mebli ucierpiało.
Usuńbardzo lubię tą firmę, tej serii jeszcze nie miałam, ale pewnie w przyszłości po nią sięgnę ;)
OdpowiedzUsuńNie dla mojej cery ;c
OdpowiedzUsuńNawet nie wiedziałabym od czego zacząć gdybym miała zalane mieszkanie... W pierwszych sekundach pewnie bym się popłakała :P
OdpowiedzUsuńTak właśnie zrobiłam ;)
UsuńNigdy nie próbowałam podobnego kosmetyku... Jakoś cięzko mi uwierzyć w takie magiczne efekty
OdpowiedzUsuńCiekawa i wyczerpująca recenzja !
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mnie to serum ciekawiło od samego początku jak tylko zobaczyłam je na stronie Dermedic, bo sama zmagam się z rozszerzonymi porami. Ale ja na razie jeszcze się na nie nie skusiłam :)
OdpowiedzUsuńBrzmi zachęcająco :)
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe serum zwłaszcza że moje pory błagają o zniknięcie :)
OdpowiedzUsuńPS zaprosiłam cię do tagu :) http://www.kobieca-strefa.pl/2014/11/ile-warta-jest-moja-twarz.html
Jestem ciekawa jak sprawdziłoby się u mnie ;)
OdpowiedzUsuńmam ogromne pory, więc może powinnam spróbować :)
OdpowiedzUsuńja mam ochotę na serum nawilżające z tej firmy;)
OdpowiedzUsuńTa rolująca się warstwa skutecznie mnie do niego zniechęciła.
OdpowiedzUsuńświetna recenzja! i chyba sobie kupie ten specyfik :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że z tym działaniem na pory słabe, nadmiar sebum jestem w stanie opanować, ale wciąż mam problem z porami :/
OdpowiedzUsuń