Od zawsze kochałam książki - już moje wczesne dzieciństwo było przepełnione ich zapachem, a każdy dzień kończył się wspólnym czytaniem z mamą, które do dzisiaj wspominam. Wiem, że już jako czteroletnia dziewczynka zaczęłam sama czytać książki, bo wciąż było mi mało. Nawet wtedy gdy po czytaniu książki przez naszą przedszkolankę wszystkie dzieci biegły się bawić, ja koniecznie chciałam wiedzieć, co będzie dalej. I wtedy było już wiadomo, że książki będą ogrywały ogromną rolę w moim życiu. Nigdy nie zapomnę też mojej pierwszej przyjaźni z dziewczynką z przedszkola, która tak samo jak ja kochała czytać i z którą już jako nieco starsza biegałam do osiedlowej biblioteki dla dzieci i młodzieży, by tam spędzić czas między regałami, wybierając idealne dla nas pozycje, a także aż do zamknięcia siedzieć w czytelni. I tak co drugi czy trzeci dzień, bo wypożyczone książeczki pochłaniałyśmy błyskawicznie, leżąc na moim balkonie ;)
Dziś książka jest ze mną zawsze w podróży (to właśnie z książkami kojarzą mi się wakacyjne wyjazdy i okropnie ciężkie walizki, bo obowiązkowo zabieranych 5-6 książek jednak bardzo dużo waży...), a przede wszystkim na co dzień - zawsze w torebce, w tramwaju, w przerwie między zajęciami, często także w pracy (oj tak, taka praca w której można czytać to skarb!).
W te święta od rodziców dostałam elektroniczny czytnik książek Kindle - moje marzenie :) Widać, kto na tym świecie zna mnie najlepiej ;) Mimo że zapach książek zawsze mnie uzależniał, a trzymanie ich w dłoni było wspaniałym uczuciem, to jednak z radością przeskoczyłam na to urządzenie - bo mogę mieć je zawsze ze sobą, bez dodatkowego ciężaru, a co za tym idzie mieć przy sobie niejedną książkę w tym samym momencie (np. gdy wyjeżdżam, czy jestem już przy końcu książki i wiem, że będę szybko potrzebowała następną). Co ciekawe, okazało się że znacznie szybciej dzięki niemu czytam, a w dodatku książki nie zajmują mi miejsca na półkach.
A że otrzymanie przeze mnie urządzenia zbiegło się z ogłoszeniem popularnego wyzwania 52 books challenge, koniecznie musiałam je podjąć :) Dziś podsumowanie, jakie książki udało mi się przeczytać w styczniu.
Po poprzednim roku przesyconym antyutopiami, serią o wojnie (Jutro) i fantastyką, chętnie sięgnęłam po kilka książek z miłością na pierwszym planie.
Po poprzednim roku przesyconym antyutopiami, serią o wojnie (Jutro) i fantastyką, chętnie sięgnęłam po kilka książek z miłością na pierwszym planie.
Richard Paul Evans - Stokrotki w śniegu
Ile rzeczy, które zrobiliśmy lub powiedzieliśmy naszym bliskim,
chcielibyśmy cofnąć, wiedząc jak bardzo ich one zraniły? Drobne
sprzeczki, niepotrzebne kłótnie, rzucone bezmyślnie uwagi... A może
moglibyśmy chociaż wyeliminować jakieś nasze drobne zachowania, by być
lepszym człowiekiem dla otaczających nas ludzi?
Główny bohater książki, James Kier, ma wiele takich błędów na sumieniu - i to błędów dużo poważniejszych. Czas świąt Bożego Narodzenia całkiem przypadkowo staje się okresem, w którym chce on wszystko zmienić i wynagrodzić krzywdy, jakie uczynił nie tylko swoim najbliższym.
"Stokrotki w śniegu" to według mnie obowiązkowa pozycja na święta. Opowiadająca o miłości, błędach, odkupieniu, przebaczeniu i drugich szansach powieść całkowicie stopiła moje serce, wzruszyła mnie i skłoniła do refleksji. To po prostu książka, która w magiczny sposób przypomina o tym, co najważniejsze.
Główny bohater książki, James Kier, ma wiele takich błędów na sumieniu - i to błędów dużo poważniejszych. Czas świąt Bożego Narodzenia całkiem przypadkowo staje się okresem, w którym chce on wszystko zmienić i wynagrodzić krzywdy, jakie uczynił nie tylko swoim najbliższym.
"Stokrotki w śniegu" to według mnie obowiązkowa pozycja na święta. Opowiadająca o miłości, błędach, odkupieniu, przebaczeniu i drugich szansach powieść całkowicie stopiła moje serce, wzruszyła mnie i skłoniła do refleksji. To po prostu książka, która w magiczny sposób przypomina o tym, co najważniejsze.
Colleen Hoover - Hopeless
Dość dawno temu zaintrygowała mnie jej okładka i pierwsze miejsce w bestsellerach na dziale ''dla młodzieży'' w Empiku. I chociaż do młodzieży już raczej nie należę :( to jednak skusiłam się, ciekawość wygrała. I warto było - "Hopeless" to wyciskająca łzy historia, którą pochłania się jednym tchem. I chociaż muszę przyznać, że niektóre romantyczne momenty trochę mnie drażniły, gdyż wydawały mi się wydumane, sztuczne i przesłodzone, to jednak historia głównej bohaterki, tak bardzo poruszająca i wstrząsająca, wymazała to lekkie zniesmaczenie wspomnianymi wyżej scenkami. Ostatecznie uznałam, że to była jedna z tych książek, które pamięta się bardzo długo. Z niecierpliwością czekam na kolejną część, która pojawi się na rynku już w tym miesiącu.
Colleen Hoover - Pułapka uczuć
Sięgnęłam po nią od razu po "Hopeless", mając nadzieję na równie poruszającą historię. Chociaż po kilkunastu pierwszych stronach znów byłam dość rozczarowana natłokiem przesłodkich momentów i obawiałam się, że książka ta okaże się miłosną opowiastką dla nastolatków, to jednak brnęłam dalej i znowu tego nie żałowałam. Historia miłosna bowiem zeszła tak naprawdę na nieco dalszy plan, a wachlarz tematów tej książki bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Miłość matki i córki, miłość brata i siostry, strata ukochanej osoby, poświęcenie, żałoba, podążanie za głosem serca pomimo przeciwności losu... A to wszystko przeplatane poezją, która warta jest każdej sekundy poświęconej na tę książkę. Colleen Hoover po raz kolejny udowodniła mi, że nie warto się szybko poddawać - nie tylko w życiu, ale także jeśli chodzi o czytanie książki ;)
Cecelia Ahern - Love, Rosie
Marzenia są cudowną sprawą - snucie planów na przyszłość, wyobrażanie sobie pierwszej miłości, pierwszego pocałunku, upragnionych studiów, pierwszego samodzielnego mieszkania, pierwszej pracy, szczęśliwego małżeństwa, wspaniałego maleństwa... Myślę, że większość z nas od małego wyobrażała sobie wszystkie te etapy swojego życia, nierzadko również dokładnie określając, jak będą one wyglądały, kiedy i w jakim miejscu na Ziemi nastąpi każdy z nich. Te marzenia to naprawdę piękna rzecz - są dla nas ciągłym wyzwaniem i motywacją, kierunkowskazem dokąd powinnyśmy zmierzać, a także miarą sukcesów, gdy rzeczywistość okazuje się z nimi spójna.
A gdy tak się nie dzieje?
"Love, Rosie" nauczyło mnie, że wtedy życie jest tak samo piękne. I nawet gdy wszystko dzieje się zupełnie przeciwnie z naszymi wyobrażeniami, a my mamy wrażenie, że wszystkie szanse uciekają nam między palcami - to zupełnie naturalna rzecz. Naturalna i piękna jednocześnie, bo przynosząca zupełnie inne, zaskakujące wydarzenia. A to właśnie one mogą okazać się dla nas najcenniejsze.
Marzenia są cudowną sprawą - snucie planów na przyszłość, wyobrażanie sobie pierwszej miłości, pierwszego pocałunku, upragnionych studiów, pierwszego samodzielnego mieszkania, pierwszej pracy, szczęśliwego małżeństwa, wspaniałego maleństwa... Myślę, że większość z nas od małego wyobrażała sobie wszystkie te etapy swojego życia, nierzadko również dokładnie określając, jak będą one wyglądały, kiedy i w jakim miejscu na Ziemi nastąpi każdy z nich. Te marzenia to naprawdę piękna rzecz - są dla nas ciągłym wyzwaniem i motywacją, kierunkowskazem dokąd powinnyśmy zmierzać, a także miarą sukcesów, gdy rzeczywistość okazuje się z nimi spójna.
A gdy tak się nie dzieje?
"Love, Rosie" nauczyło mnie, że wtedy życie jest tak samo piękne. I nawet gdy wszystko dzieje się zupełnie przeciwnie z naszymi wyobrażeniami, a my mamy wrażenie, że wszystkie szanse uciekają nam między palcami - to zupełnie naturalna rzecz. Naturalna i piękna jednocześnie, bo przynosząca zupełnie inne, zaskakujące wydarzenia. A to właśnie one mogą okazać się dla nas najcenniejsze.
A jak tam u was czytelnicze osiągnięcia? Czytałyście coś ciekawego? :)
moja praca magisterska zabiera mi teraz mnóstwo czasu, ale muszę zmobilizować się do czytania książek :)
OdpowiedzUsuńTeż mam takie tygodnie, gdy ciężko sięgnąć po książkę, ale dzięki temu że mam ją zawsze przy sobie jakieś pół godzinki dziennie w tramwaju zawsze mi się udaje na nią poświęcić :)
UsuńUwielbiam Evansa :)
OdpowiedzUsuńJa nareszcie mam troszkę wolnego i biorę się za czytanie , może nie 52 książek :) ale mam zamiar przeczytać chociaż 10 w tym roku :) Kochana chciałabym Cię prosić o pomoc - klik w jeden z linków w moim ostatnim poście , będę Ci za to baardzo wdzięczna :* http://kasjaa.blogspot.com
OdpowiedzUsuńLubie Evansa, póki co przeczytałam jego trzy książki: "papierowe marzenia", "bliżej słońca" i "kolory tamtego lata" i wszystkie polecam :-) A po "stokrotki w śniegu" chętnie sięgnę :-) Po książkę Ahern również :-)
OdpowiedzUsuńNieźle idzie Ci realizacja tego zadania :) u mnie styczeń był pusty.. Aż wstyd.
OdpowiedzUsuńu mnie tylko 3 książki w styczniu, polecam "Mroczny zakątek" Gillian Flynn :)
OdpowiedzUsuńwow... gratuluję przeczytania aż tylu. Ja niestety nie mam wolnego czasu... :(
OdpowiedzUsuńJa niestety ostatnio nie mam zbytnio czasu na czytanie ale z pewnością to zmienię :)
OdpowiedzUsuńWstyd mi bo ja dawno nic nie przeczytałam oprócz uczelnianych ksiąg :) hehe :)
OdpowiedzUsuńKochana co do tego, że znam niedrogie sklepy to się zgodzę hehe uwielbiam płacić mało ale niestety nie orientuje się gdzie można tanio kupić ubranie narciarskie... Nigdy nie byłam nawet na nartach więc ten temat jest mi obcy ale jeśli nie chcesz inwestować w strój masę kasy to wiem, że na miejscu jest możliwość wypożyczenia więc musisz zorientować się już jak to wygląda w tym miejscu do którego jedziesz, możesz również poszukać czegoś w SH -zazwyczaj rzeczy te są tam niezniszczone i nadają się na stok, zostają ci jeszcze tańsze odpowiedniki w których możesz znaleźć strój typu cropp :)
dziękuję za tyle propozycji, zastanawiałam się właśnie co przeczytać
OdpowiedzUsuń"Stokrotki w śniegu" przeczytam przed następnym Bożym Narodzeniem, a Love Rosie muszę jak najszybciej przeczytać :)
OdpowiedzUsuńMuszę przeczytać "Love, Rosie" :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio czytam same naukowe księgi, ale w styczniu przeczytałam "Śmierć grubej Berty", pisałam o niej u siebie;)
OdpowiedzUsuńjestem uzależniona od zapachu książek, od szelestu kartek... jeszcze nie przekonałam się do lektury pod inną postacią :)
OdpowiedzUsuńKsiążki są ze mną zawsze i wszędzie. Najbardziej lubię czytać jadąc tramwajem czy autobusem :))
OdpowiedzUsuńobowiązkowo muszę przeczytać love rosie ;)
OdpowiedzUsuńU mnie już od jakiegoś czasu z czytaniem jest słabo, dawno nie czytałam jakiejś fajnej książki :)
OdpowiedzUsuńPo tę ostatnią sięgnę z wielką chęcia!! Już sobie zapisuje tytuł :)) dzięki!
OdpowiedzUsuńNajlepszy prezent! :)
OdpowiedzUsuńRewelacyjny prezent dostałaś :) Ja też zawsze kończyłam dzień książką, którą czytała mi mama! Pamiętam, że najwcześniej były to książki o Martusi, Martynce i te na podstawie disney'owskich produkcji - Śpiąca Królewna, Kopciuszek itp.
OdpowiedzUsuńŻadnej z tych książek nie czytałam, miałam ochotę iść na film "Love, Rosie", ale oczywiście brakło czasu, a wkońcu zapomniałam ;) Ale nic straconego! Uwielbiam czasem poczytać książki o miłości. Teraz królują u mnie te o miłości, ale pod bardziej psychologicznym kątem :)
O taaak, ja też kochałam serie o Martusi i Martynce! Wróbelka Elemelka też wspominam z ogromnym sentymentem :)
UsuńO kinduś :) Uwielbiam, sama mam i już nie potrafię wyobrazić sobie życia bez niego. Ostatnio przeczytałam "Dziennik Helgi".
OdpowiedzUsuńPS Kochana, a gdzie wpis o Grecji? Doczekać się nie mogę :)
I bought my sister a kindle for her birthday last year and she loves it! Have fun with it ;-) xoxo
OdpowiedzUsuńhttp://www.hollylovespaul.com/
Found your blog and I’d like to say that I’m in love with it! You have interesting posts and everything is beautiful! Amazing!
OdpowiedzUsuńI’ll be happy to see you in my blog!)
Diana Cloudlet
http://www.dianacloudlet.com/
z książek zawsze wybieram kryminały !:D
OdpowiedzUsuńKocham książki, zawsze sięgam po opisy na ostatniej stronie, jeśli jest to coś w opisie to biorę, jeśli mnie nie zadowoli, szukam dalej :)
OdpowiedzUsuńW lutym nie miałam nawet kiedy czytać książek, lecz teraz będę się starać nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuń